Zmarł Andrzej Szpak
Z ogromnym żalem przyjąłem wiadomość o śmierci Andrzeja Szpaka, jednego z tych dziennikarzy jeleniogórskich, których rzetelność, staranność i wiarygodność może być wzorem dla Jego następców.
Nie był rodowitym Jeleniogórzaninem, ale od 1977 roku związał się z naszym miastem na stałe, a i wcześniej bywał tu bardzo często. Swoimi aparatami i kamerami uwieczniał kolejne etapy rozwoju miasta i regionu.
Żył w ciekawych dla dziennikarza czasach przełomu ustrojowego, a że sam był wyjątkowo wnikliwym obserwatorem, komentatorem i dokumentalistą tych czasów, to efekty jego obserwacji, także jako reportera przekazującego relacje pisane były bardzo interesujące. Miał okazję dokumentować m.in. wizyty polskich i zagranicznych władz państwowych i partyjnych wszystkich szczebli, od Edwarda Gierka, wizytującego PGR w Lubomierzu, do Lecha Wałęsy, który jako przewodniczący „Solidarności” spotykał się na przełęczy Okraj w Vaclavem Havlem.
Szybki i staranny w czasach, kiedy korespondencję do redakcji we Wrocławiu przekazywało się tzw. kolejowym listem dworcowym i telefaxem, jeszcze szybszy i tak samo rzetelny w czasach, gdy zaistniały łącza cyfrowe. W pewien sposób odejście Andrzeja Szpaka kończy czas aktywności zawodowej tych dziennikarzy, którzy – żyjąc na przełomie epok – tworzyli nową rzeczywistość medialną.
Miał ogromny autorytet środowiskowy, mógł – korzystając z koniunktury i rozpoznawalności– włączyć się w pracę samorządu, starać się z powodzeniem o miejsce w radach i władzach wielu szczebli. Wybrał rolę życzliwego, ale obiektywnego także w krytyce, obserwatora.
Pracował w TVP w czasach dla takiej służby trudnych, bo przecież lata 70-te i przełom 80/90-tych wymagały dużej odwagi cywilnej od dziennikarzy, by pracując w mediach państwowych być obiektywnym narratorem toczących się zdarzeń. W okresie dekady 1985-95 był dziennikarzem i fotoreporterem „Nowin Jeleniogórskich”, przeżywających wówczas swoje wyjątkowe lata, a później zdecydował się na status „wolnego strzelca”.
Ukochał Karkonosze i góry odwzajemniały jego uczucie. Był autorem przepięknych zdjęć przyrody, „polował” na jelenie o świcie, filmował roślinność… Trzy lata zbierał po kilkanaście sekund zdjęcia do filmu o Karkonoskim Parku Narodowym .
Jako znakomity gawędziarz i wielki optymista, a jednocześnie pełen dystansu do siebie mawiał, że przeżył tak wiele momentów „ostatecznych”, że wierzy w dobrą przyszłość. Gdy filmował międzynarodowe ćwiczenia ratownicze „Ikar” w Kotle Małego Stawu bezradnie patrzył na głaz wielkości szafy, który oderwał się od żlebu i runął w jego kierunku, mijając o centymetry Jego, obciążonego ogromną kamerą. Mówił, że wedle legendy kto zobaczył w górach trzy razy zjawisko zwane „widmem Brockenu”, ten może się obawiać nagłej śmierci. - Ja widziałem już pięć razy – powiedział - a dwa razy miałem okazję sfilmować, więc Karkonosze chyba mają wobec mnie pewne zobowiązania… W dodatku nie udało mi się sfilmować „ogni świętego Elma”, choć widziałem je dwa razy, to nie miałem przy sobie kamery. Mam więc jeszcze kilka spraw do załatwienia…
Jerzy Łużniak
Prezydent Jeleniej Góry