Zmarł ks. prałat Franciszek Krosman
Odszedł Franciszek Krosman, w latach 1970 – 2005 – proboszcz jeleniogórskiej parafii pw. św. Erazma i Pankracego. Nauczyciel religii, od 1972 r. –dziekan, ale przede wszystkim duchowny, który zapisał się w pamięci Jeleniogórzan, jako człowiek twardych zasad. Wymagał od innych, ale jeszcze bardziej – od siebie.
Umacniał Kościół i kościół, zarówno wspólnotę duchowną, jak i obiekty sakralne, starając się, by w swojej działalności (a w latach 70.tych była ona szczególnie trudna ze względu na relacje z władzami Państwa) być wyrazistym, stanowczym i życzliwym.
Pochodził z ubogiej rodziny i jako siódme w niej dziecko nie miał wizji łatwego dla siebie życia. Przypadek sprawił, że w szkole w Zamościu napotkał nauczycielkę, która potrafiła zachęcić uczniów do nauki łaciny, co w konsekwencji sprawiło, że pojawiły się lektury, a za nimi myśl o życiu w sutannie. Po studiach święcenia kapłańskie otrzymał we Wrocławiu w 1955 r., w wyjątkowo trudnym dla polskiego Kościoła czasie.
Powoli stawał się w środowisku – nie tylko wiernych – człowiekiem-instytucją. Zapracował na to nie tylko jako kapłan, ale także niestrudzony budowniczy w Jeleniej Górze.
Uchronił od zniszczenia obiekty klasztorne nieopodal kościoła św. Erazma i Pankracego, udowodnił, że było tam przez pewien czas nie tylko więzienie, ale i sala straceń, jak wyjątkowo dbały gospodarz dbał o każdy fragment swojej w3iątyni.
Ale szacunek u ludzi zdobywał przede wszystkim swoją postawą wobec wiary i życia.
Być może zdecydowało o tym środowisko jego dzieciństwa, na Lubelszczyźnie, gdzie harmonia między katolikami, prawosławnymi i wyznawcami judaizmu była oczywista i nienaruszalna. – Mawiał: to była moja szkoła -= szacunek dla cudzych przekonań i wierność swoim. I zaufanie wobec ludzi…
Co z tego, że niejeden zawiedzie, skoro inni odpłacą w dwójnasób. Ale są granice, których nigdy przekroczyć nie można…
Zyskiwał przy bliższym poznaniu, pełen humoru i anegdot z życia wziętych, kiedy opowiadał o sobie, niesfornym kierowcy motocykla,, który niejeden raz „fiknął kozła” i aż dziw, że przeżył swoje przygody, czy jako aspirujący do członkowstwa w OSP, bo w pewnym czasie nie było żadnej szansy, żeby dostać przydział materiałów budowlanych dla remontu kościoła, a dla strażaków cement się znalazł…
W pamięci Jeleniogórzan ksiądz Franciszek pozostanie jako symbol kapłaństwa – życzliwego ludziom, wiernego naukom Kościoła.
Jerzy Łużniak
Prezydent Jeleniej Góry
Fot. www.fakty.lca.pl