Na osiedlu Zabobrze zadomowił się bocian
Uwagę niemałej grupy mieszkańców skupił bocian, który jest widywany w rejonie Zabobrza, aczkolwiek ze względu na to, iż przemieszcza się chętnie, to pojawia się też w innych częściach miasta. Mieszkańcy interweniują w Straży Miejskiej, Wydziale Zarządzania Kryzysowego, przekonując, że bociana należy pilnie odłowić, bo zagrożone jest jego życie ze względu na zimne noce i nadciągający okres chłodów.
Próby odłowienia nie powiodły się – bocian nie dopuszcza ludzi zbyt blisko siebie, jest w niezłej kondycji, radzi sobie z lataniem na krótkich dystansach, a obezwładnienie go mogłoby spowodować u niego poważną kontuzję. Porady na temat – co należy robić, by pomóc bocianowi zasięgnęliśmy w gospodarstwie „Klekusiowo” pod Bolesławcem, specjalizującym się w opiece nad tym gatunkiem od kilkudziesięciu lat.
- Fakt, że bocian został u was – usłyszeliśmy – nie jest niczym nadzwyczajnym. Być może nie czuł się na siłach, by odlecieć wtedy, kiedy był czas migracji, to znaczy mniej więcej do połowy września. Ptaki, które nie odleciały w tym okresie będą zimować u nas. Zresztą bociany nie odlatują dlatego, że jest zimno, tylko dlatego, że w okresach później jesieni i zimy brakuje im karmy. W naszym gospodarstwie przebywa obecnie 20 bocianów, cały czas na wolnym powietrzu . I być może w ogóle nie zdecydują się skorzystać ze schronienia pod dachem, jeśli nie będzie zawiei przy silnych mrozach. Żeby pomóc ptakowi należy wypatrzeć w jakich miejscach żeruje najczęściej, podrzucić tam trochę kurzych podrobów, czy kawałki ryb i obserwować, czy zachowuje siły. Jeśli będzie chciał być odłowiony, to uda się to zrobić bez problemów, sam się podda, a jeśli nie – to nie ma sensu łapanie go na siłę. To dzikie zwierzę, ma swoje priorytety.
Zgodnie ze wskazaniami specjalistów przedstawiciele schroniska dla małych zwierząt będą z udziałem wolontariuszy obserwować bociana, spróbować znaleźć sposób na jego dokarmianie i interweniować, gdyby okazało się, że ptak traci siły i jest podatny na odłowienie. Wtedy zostanie odłowiony i trafi do opiekunów w „Klekusiowie” .
A skoro już o bocianach – w kapitalnej książce prof. Jerzego Bralczyka, językoznawcy, znającego meandry języka polskiego na wylot przeczytaliśmy, że określenie „bocian” pojawiło się w Polsce już w XIV w., ale nieco inaczej – jako bocan, bocoń, Boczoń, Bocień, a nawet bucień. Źródło nazwy jest niepewne, najbardziej fantazyjnym przypuszczeniem jest, iż wzięło się od „bodzący siano”, bo tak wygląda, jakby przerzucał suszące się siano, gdy poszukuje jedzenia.
Ale w polskiej kulturze i tradycji bocian zajmuje miejsce szczególe, bo nie tylko budzi sympatyczne skojarzenia, ale wręcz wiązany jest z ludzkimi imionami w niektórych powiedzeniach, np. „dookoła Wojtek”, co się wzięło z faktu, że nierzadko we wsiach bociany nazywało się „Wojtkami”, a że krążą wokół gniazda, stąd powiedzenie. Bociany są cenionymi czyścicielami, co też stanowiło powód do powstania sentencji, „Alom ci ja bocian, żeby świat oczyścić?”. Uznawany jest, jako istota, która kojarzona jest z dobrem („gdzie bocian, tam pokój”, ale też nie zawsze występuje tylko w pozytywnych rolach, bo powiedzenie „brać na bociany”, oznaczało – „oszukiwać”, co warto brać pod uwagę. A z drugiej strony nie pamiętamy już o rzymskim „prawie bocianim” – lex ciconia, to znaczy obowiązku opieki dzieci nad zniedołężniałymi rodzicami, tak jak bociany opiekują się swoimi młodymi, osłaniając je w gnieździe skrzydłami i przez żarem słońca i przed ulewnymi deszczami. Tyle profesor Bralczyk.
Mamy też geograficznie bliższe przykłady tradycyjnych relacji ludzi i bocianów. W polskiej tradycji było, że kto krzywdzi bociany będzie musiał ponieść surowe konsekwencje. Legenda mówi, że świetny pałac w Nawojowie Łużyckim pod Lubaniem spłonął doszczętnie krótko potem, jak jeden z właścicieli zabił bociana. Pałac nigdy nie wrócił do dawnej świetności.